piątek, 26 października 2012

Chapter 1


Nie potrzebuje skrzydeł by latać. Potrzebuje ludzi, dzięki którym nie upadnę.

Katherine

-Kath weź ten swój gruby zad i przynieś do tutaj! - Krzyknął David zza drzwi.
-Sorry, ale możesz sobie jedynie pomarzyć, że tam przyjdę. - Odkrzyknęłam równie głośno.
-Ale zakład to zakład, poza tym za chwilę będzie twoja kolej.
-Nie wyjdę się ośmieszyć przed tą bandą idiotów! - Krzyknęłam tupiąc nogą niczym sześciolatka której się lizaka zabrało.
-Posłuchaj mnie młoda. - Dave wystawił jedynie swoje głowę zza drzwi. - Wyjdziesz tam choćbym cie miał siłą zaciągnąć, grzecznie powiesz swoją kwestię, a potem pojedziemy do domu i za jakieś góra dwa lata w ogóle zapomnisz, że byłaś na jakimś tam castingu. Ale teraz niestety MUSISZ tam wyjść!
-No chyba śnisz Dave. - Warknęłam stojąc przed nim twarzą w twarz. Byliśmy rodzeństwem, ale jedyne podobieństwa to nasze wredne charaktery i nazwisko. Owszem David był całkiem ładny i ja "podobno" też, ale nasza uroda była całkowicie inna. Ja byłam blondynką, on brunetem. Ja miałam niebieskie oczy, on zielone. Ja byłam niska on wysoki. Ja lubiłam siatkówkę, on piłkę nożną... Byliśmy swoimi przeciwieństwami. Zawsze gdy ludzie się dowiadywali, że jesteśmy spokrewnieni to prawie im gałki oczne z orbit wypadały. Zapewne współczuli naszym rodzicom. Ja w sumie to też, tylko, że nie da się tak po prostu "zmienić" rodziny.
Mierzyliśmy się wzrokiem jeszcze przez chwilę, gdy zakłócono nam spokój.
-Oo... wreszcie was znalazłam. Bardziej schować to się już nie dało? - Do pomieszczenia wpadła zdyszana Aria. - I miło by było gdyby któreś z was odbierało telefon.
-Mam wyciszony. - Odpowiedzieliśmy z Davidem równocześnie.
-Spoczi. Kath zaraz będzie twoja kolej. - Wskazała na drzwi za nią.
-Nie idę tam. W ogóle niepotrzebnie tu przyszłam. - Wzruszyłam ramionami.  
-Ej, nie po to przebiegłam pół Londynu i potem błądziłam w tym budynku żeby usłyszeć od ciebie, że się poddajesz. - Skrzyżowała ręce na piersiach.
-Nie poddaje się. - Krzyknęłam. - Wy nic nie rozumiecie.
-To nas oświeć. - Wtrącił się Dave.
-To nie takie proste. W końcu to nie wy macie zaraz tam wyjść nawet nie wiedząc w co się pakujecie jeśli to wygracie.
-Kath, Kath, Kath. Siostrzyczko ty moja, powiedz mi na ile procent wierzysz w to, że wygrasz? - Zapytał kpiąco David.
-Spadaj kuropatwo! Z ptakami nie gadam.
-I mówi to dziewczyna która wygląda jak hefalump...
-Zamkniesz się wreszcie? Normalni ludzie tutaj rozmawiają.
-Serio? Jakoś nie widzę tu innego człowieka niż ja, a co dopiero normalnego.
-Wynocha stąd, albo zginiesz marnie. - Wskazałam palcem na drzwi.
-I myślisz, że niby ja się ciebie boję?
-I myślisz, że niby wiesz do czego zdolne są dziewczyny?
-Ej ludzie. - Przerwała nam Aria. - Ja rozumiem ta wasza braterska miłość i w ogóle, ale tak może raz dalibyście sobie spokój co?
Żadne z nas nie odpowiedziało.
-No więc zapraszam was na korytarz i ty Katherine masz pójść na ten casting, za to ty młody patawanie - pokazała na Davida - jak na kochającego brata przysłało masz stać za sceną i kibicować siostrze.
-Skończyłaś już te wywody? - Zapytał Dave przetrzepując włosy.
-Odezwij się jeszcze słowem, a przysięgam ci, że moja dłoń odbije się na twojej twarzy. - Warknęła Aria.
W sumie to dobra z niej przyjaciółka, tylko nigdy nie wiadomo kiedy jej odwali w czym jesteśmy podobne. Z wyglądu trochę przypomina Davida. Długie, lekko kręcone, brązowe włosy, jasna cera i mocno zielone oczy to coś co powoduje, że mogli by być spokrewnieni. Charakterek też ma cięty tak jak on, ale to chyba jest wynikiem zbyt długiego przebywania ze mną, albo raczej na odwrót. Ale Adams nie jest oczywiście żeńską wersją Davida. Wzrostem nie wiele wyższa ode mnie, a jej hobby i zainteresowania to już w ogóle czarna magia. Zmienia je tak często, że nawet ja się w tym nie łapię. Ostatnio zdecydowała się na studia w Paryżu. Chce zostać artystką. W przeciwieństwie do niej Dave zawsze był "bliżej określony" i tak już chyba na szczęście pozostanie.
-Kath, no chodź już!
-Muszę? - Zapytałam bez cienia entuzjazmu.
-Musisz! Poza tym wiem, że chcesz tylko się boisz.
-Ej, podziel się ze mną tą umiejętnością czytania w myślach!
-Spadaj. - Odpowiedziała kpiąco. - Wymyśl sobie jakąś inną super moc. 
-Wymyśl? - Zmrużyłam oczy.
-Oj no, nie czepiaj się słów! - Wywróciła oczami. - Idziesz?
-A czy mam jakieś inne wyjście?
-No... nie.
-No to idę.
-I zrozum tu kobiety. - Rzucił Dave wymijając nas, a my zaczęłyśmy się zwijać po podłodze ze śmiechu. W sumie to nawet nie wiem z czego się śmiejemy, ale to u nas norma.
-Katherine... twoja... kolej. - Wydusiła z siebie wreszcie Ari. 
-No idę, idę...

***

Stałam za sceną denerwując się jak nigdy w życiu. Wcześniej myślałam, że ten casting to głupi żart Davida, ale teraz będąc następna na serio się boję.
Co będzie jeśli mnie nie przyjmą? W sumie to jeszcze to przeżyje, ale co będzie jeśli mnie przyjmą? Przecież nigdzie nie powiedzieli czyj będzie ten teledysk, ani co wygrana dziewczyna ma tam robić.
-Zaraz mnie coś trafi. - Szepnęłam do siebie, a Aria popatrzyła na mnie z miną typu: "Wszyscy wiedzą, że ćpasz, ale nadal możesz robić z tego sekret". Czyli, że przyjacielskie wsparcie co nie?
-Katherine Wood, zapraszam na scenę. - Kobieta po trzydziestce, ubrana gorzej niż moja mama wskazała gestem dłoni, że mam wejść.
-No młoda, oto twoja ściana płaczu. - Zadrwił Dave, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie. Baba, która wcześniej wyczytała moje imię popatrzyła się na nas jak na idiotów. No tak, nie wtajemniczeni nie zrozumieją naszego poczucia humoru.
Pociągnięta przez Arię weszłam wreszcie na scenę. No, nie tego się spodziewałam. Sala średniej wielkości, dużo światła i lustro na całej szerokości bocznej ściany. Na przeciwko mnie siedziało czworo ludzi. Trzech facetów i jedna kobieta. Wszyscy w miarę ogarnięci, więc moim zdaniem szykuje się jakieś większe przedsięwzięcie.
-Dzień dobry. - Odezwałam się niepewnie.
-Witaj. - Odpowiedział najstarszy mężczyzna. - Przedstaw się, powiedz ile masz lat i skąd jesteś.
-Nazywam się Katherine Wood, mam 18 lat i jestem z Londynu.
-Tutejsza. - Mruknął chłopak siedzący po prawej. Jego krótkie, mocno kręcone włosy i średnio ładna twarz sprawiały, że wyglądał trochę jak chomik. No i zdecydowanie, był najmłodszy z całego towarzystwa. Ja bym mu dała jakieś góra 20 lat.
Mężczyzna siedzący po jego lewej stronie wyglądał jak całkowite przeciwieństwo chomika. Ciemne, krótkie włosy, niebieskie oczy i tzw. poker face. Nie przejawiał jakichkolwiek innych emocji niż znudzenie faktem, że musi tu siedzieć. Wyglądał na około 30 lat, ale przez ten jego mocny zarost przypominał trochę takiego wujka z Ameryki co przyjeżdża tylko na święta i zawsze to on daje najlepsze prezenty.
Obok niego siedziała jedyna kobieta. Około trzydziestki, włosy w kolorze ciemnego blondu spięte w idealny kok, prawdo podobnie brązowe oczy. Ubrana była w jasny żakiet i ciemne spodnie imitujące rurki. Na palcu miała obrączkę. Uśmiechała się delikatnie.
Na końcu siedział samiec alfa. Najstarszy i jedyny z którym do tej pory rozmawiałam. Wyglądał trochę jak starsza wersja wujka, tylko, że jego twarz była zdecydowanie przyjaźniej nastawiona. Problemem były jego oczy. Zabijające oczy. Gdy tylko się na mnie patrzył coś mnie zżerało od środka. Ciekawe czy jego taktyka na ten casting to: "Jeśli przeżyjesz mój wzrok to przechodzisz dalej".  
Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym co nie umknęło uwadze żadnego z nich.
-Denerwujesz się? - Zapytał chomik.
-Tak troszeczkę. - Odpowiedziałam nie pewnie.
-To dobrze, bo nie masz czym. - Odezwała się kobieta, uśmiechając się jeszcze szerzej.
-Więc co nam za prezentujesz? - Zapytał wujek.
Przepraszam bardzo, on sobie kpi? Jak to za prezentujesz? Co za prezentujesz?
Zapewne zrobiłam teraz jedną z tych moich głupich min, bo chomik parsknął śmiechem. Za to w mojej głowie była jedna, wielka pustka. Potrzebowałam czasu. Dużo czasu, żeby coś wymyślić.
-A co chcielibyście zobaczyć? - Zapytałam z wymuszonym uśmiechem na ustach.
-Może coś zaśpiewasz?
Boże, czy ten człowiek musiał się na mnie uwziąć? Przecież ja nie potrafię śpiewać.
-O ile się dobrze oriętuję to mam grać w teledysku, a nie śpiewać. - Usłyszałam swój głos zanim dotarło do mnie co mówię.
Wujek zrobił się cały czerwony, a za lustrem usłyszałam trzask przewracanego się ciężkiego przedmiotu. Natomiast reszta zgromadzonych tu osób wydawała się zadowolona z mojej odpowiedzi. Chomik nawet wziął kartkę, nabazgrał coś na mniej i puścił w obieg, żeby dotarła do przywódcy stada. Tamten jedynie rzucił na nią okiem, po czym zmierzył wzrokiem mnie i chomika.
Jeśli ten człowiek jeszcze raz się tak na mnie popatrzy to zabije na miejscu.  
Oo.. moje alter ego nareszcie raczyło się odezwać. Szkoda, że akurat w tym momencie nie jest ono mi potrzebne. Mogło sobie o mnie przypomnieć parę minut temu i uratować mnie od tej żenady.
-Katherine - zaczął samiec alfa z lekkim wahaniem - widzimy się pojutrze w tym budynku jakiś kwadrans przed południem.
-Czyli, że... - zaczęłam, ale ten sam mężczyzna mi przerwał.
-Tak, przechodzisz dalej. - Oznajmił i nachylił się nad swoimi papierami. - Tylko nie zapomnij. - Dodał gdy już wychodziłam.
-O to się już nie martwcie. - Powiedziałam szeptem.

***

Wyszłam stamtąd z grobową miną. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. W sumie to powinnam się cieszyć, ale coś tam w środku mówi mi, że wcale nie ma z czego. Moje alter ego wyczuwa kłopoty. I to nie małe.
David i Aria nie odzywali się ani słowem. Obydwoje wykonywali jedynie jakieś "dyskretne" gesty... pocieszenie mnie czy coś w tym rodzaju. Dave co chwila klepał mnie po plecach, a Aria patrzyła na mnie ze współczuciem.
-Możecie przestać? - Krzyknęłam wreszcie. nie wytrzymując tego napięcia. - Obydwoje chcieliście żebym tam poszła, więc proszę, nie traktujcie mnie teraz jak psa z kulawą nogą.
-Nie wiedzieliśmy, że to tak przyjmiesz. - Odezwała się w końcu zielonooka.
-Co przyjmiesz?
-No, to wszystko. - Wtrącił się nieśmiało David.
-A, racja. W końcu, gdy normalny człowiek wygrywa casting to zazwyczaj skacze ze szczęścia, a ja zachowuje się jakby mi się świat zawalił. I wiecie co nie mam pojęcia dlaczego. - Dodałam z sarkazmem i odeszłam w przeciwną stronę.
-Ej gdzie idziesz? Samochód jest tam. - Krzyknął za mną David i pokazał za siebie.
-Nie wracam z wami. Muszę się naje... dotlenić. I najprawdopodobniej dzisiaj już nie wrócę do domu. - Odkrzyknęłam, po czym szybko schowała się za rogiem
Możesz przestać odstawiać ten cyrk? 
-Stul pysk. - Mruknełam do mojego drugiego ja, po czym zebrało mi się na ziewanie. Czyli coś czuję, że tej nocy bez czegoś mocniejszego się nie obędzie. 

6 komentarzy:

  1. Hej ,nominuje Cię do Liebster awards ;)-tu info.- http://one-direction-dont-look-back.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiłaś mnie i pragnę, abyś poinformowała mnie o następnym rozdziale ^^

    A właśnie dodałam link do Twojego opowiadanie na swój blog ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ! Pisz dalej ! Zapraszam do sb:http://one-story-one-direction1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. **Spam**Z góry przepraszam**Jeśli nie lubisz takich wiadomości, usuń komentarz**

    Claire Evans, zwykła nastolatka kochająca śpiewać, ciesząca się każdą chwilą w życiu. Pewnego dnia wszystko zostaje jej odebrane. Przyjaciele, chłopak...Przeprowadzając się w nowe miejsce, Claire myśli ,że już nigdy nie zazna szczęścia...Czy aby na pewno ma rację? Jej życie wywróci się do góry nogami, gdy pojawi się w nim najsławniejszy boysband na świecie. Czy jeden z chłopaków namiesza jej w głowie? Będą przyjaciółmi...A może kimś więcej? Czy jeden jedyny casting w X Factorze pomoże jej spełnić marzenia? Tego dowiecie się czytając moje opowiadanie. Serdecznie zapraszam na bloga : http://you-will-always-be-my-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Postanowiłam spróbować swoich sił w pisaniu, mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie ;d
    Zadajcie sobie pytanie- co byście zrobili, gdybyście nagle dowiedzieli się, że umieracie? Że wasze dni są policzone? Że od teraz ciąży nad wami przerażająca świadomość tego, że nieuchronnie zbliżacie się ku końcowi. Zapewne większość z was załamałaby ta wiadomość. Ale ona była inna. Chciała wycisnąć z życia jak najwięcej, niczego nie żałować, cieszyć się każdą chwilą. Póki jeszcze mogła.
    Nazywa się Catalonia, a jej czas dobiega końca.
    50 postanowień na 5 lat życia, młoda, pełna energii dziewczyna i pięciu zagubionych chłopców.
    www.i-wont-let-you-go.blogspot.com nowe opowiadanie o one direction. ZAPRASZAM SERDECZNIE!

    OdpowiedzUsuń